Po co zbierać książki?
Tysiąc książek to 50 000 złotych. Po co więc komuś regał za tyle pieniędzy, które tylko “zbierają kurz”?
Sprawdzając statystyki czytelnictwa publikowane przez Bibliotekę Narodową zauważymy, że ludzi, którzy posiadają od 100-500 książek jest 1%. W miesięczniku “Książki”, możemy poczytać historie osób, które gromadzą często grubo ponad 1000 egzemplarzy. Zbieraczy jest więc więcej niż przewidują nasze najczarniejsze scenariusze.
Te rozważania będą nacelowane na plusy, które wynikają z samego zbierania. Zapraszam więc już zbieraczy i zbieraczki z wyrzutami sumienia jak też i tych, którym kiedyś przyśniła się półka pełna książek. Tych dojrzalszych, którzy starają się ograniczać rozrost zbioru swoją racjonalnością jak i początkujących, którzy myślą, że nie mogą sobie na zbieranie pozwolić. Wszyscy tutaj znajdą odrobinę otuchy. Na koniec dodam, że celowo używam słowa zbieranie, które jest wspólne dla nas wszystkich. Od tego rdzenia możemy w miarę czasu bądź charakteru zmierzać ku kolekcjonowaniu, kompletowaniu, katalogowaniu czy składowaniu ale jest to sprawa drugorzędna.
Zacznijmy bez żadnej specjalnej hierarchii:
Żeby wyspecjalizować się w swojej dziwności.
Tym co nas odróżnia od innych jest ciekawość. Odkrywamy ją w dzieciństwie i jeśli mamy wsparcie przynajmniej jednego rodzica albo Pani bibliotekarki to siłą rzeczy, musimy spotkać się z książkami. Internet jest potężnym zasobem, szczególnie przydatnym kiedy lata skromnego kieszonkowego a następnie studenckiego oszczędzania mogą wpływać na priorytety. Nic jednak jeszcze nie zastąpiło papierowego wydania nad którym można zasypiać o drugiej w nocy. Ciekawość może zamierać, szczególnie kiedy życie zaczyna zawodzić. Jak wiele osób dokoła chodzi pozbawionych zaciekawienia życia! Wtedy żywotność młodości może nie uchować jej energii i zgasnąć. Tarkowski pisze:
„Niech będą bezradni jak dzieci, bo słabość to wielka rzecz, a siła to nic. Kiedy człowiek dopiero się rodzi, jest słaby i elastyczny. Kiedy umiera, jest twardy i nieczuły. Kiedy drzewo rośnie, jest delikatne i giętkie. Ale kiedy jest suche i twarde, umiera. Twardość i siła są towarzyszami śmierci. Giętkość i słabość są wyrazem świeżości bycia. Ponieważ to, co stwardniało, nigdy nie zwycięży”.
Zbieranie książek to kręta droga do poznania siebie. Zbieractwo w latach “giętkości” jest wspaniałe, bo młodość człowiekiem miota. Bunt, poszukiwanie, niezgoda, chęć przynależenia, chęć wytłumaczenia. Każda z osobna wystarczająco silna, ażeby rzucać niedoszłego książkomana i początkującą książkomankę od filozofii do antropologii, od Herberta do Tolkiena, od Poświatowskiej do Bukowskiego. Również dla kogoś, kto czasy młodości ma za sobą, kto spokojnie, ze stonowaną ciekawością chciałby wrócić do poznawania świata. Biblioteki są na zachętę, uczą zbieractwa pokazując obfite regały i zachęcają każdego do odkrywania tytułów, których w nich brak. Przebywanie w bibliotece uświadamia nam do jakich regałów zmierzamy ale i też czego na tych regałach nie ma. Jeśli filozofia to 3 tomy Tatarkiewicza ale bez jego dzienników, które pokazałyby jak hulał z dziewczynami w Zurychu. Jeśli Tolkien to bez “Liścia, dzieła Niggle’a”, które pokazuje nam jak w ogóle Śródziemie stworzyć. To nic! Ziarno zostało zasiane i teraz musi wykiełkować na naszych regałach.
Zbieranie książek to już jakieś kryterium odróżniające od reszty społeczeństwa w którym czytanie staje się coraz bardziej elitarną czynnością. Do zbieractwa wystarczy jedna książka od której wszystko się zaczyna. Nie możemy jednak powiedzieć, żeby odnalezienie się wśród zbieraczy było rzeczą łatwą. Śmiem twierdzić, że może nawet być rzeczą niemożliwą. Po przeczytaniu Pszczelarza z Aleppo możemy zacząć czytać wszystko o Syrii i skończyć na podręcznikach do arabskiego. Możemy też kupić “Wszystko o pszczołach” a potem “O mrówkach” Wilsona i wylądować zupełnie gdzie indziej. Każdy zbiór odzwierciedla nasze skomplikowane pragnienia, intuicję i siłę. Jeśli ktoś chciałby poznać siebie to trudno o lepszy sposób niż książki. W naszym przypadku - ich kupowanie, zbieranie, dostawanie, posiadanie, czytanie. Ze swojego doświadczenia powiem, że zarodek zbioru zaczyna formować się po kilkudziesięciu książkach. Potem rozrasta się jak życiodajna, ukryta na regale grzybnia naszej osobowości, żeby po latach wydać owoc. To proces. Bardzo intymny. Powolny. Daleki od snobizmu. Wbrew pozorom niekoniecznie drogi. Biblioteki są likwidowane, zbiory wycofywane do antykwariatów. Nowości odsprzedawane na portalach second-hand. Raj.
Żeby dać życiu szansę.
Bazując na własnych doświadczeniach i obserwacjach stawiam tezę, że w życiu pomocny jest kontakt z człowiekiem. Psy pięknie słuchają, koty dają obecność ale człowiek.. Człowiek to coś jeszcze. Literatura piękna zmienia nam mózg, stajemy się bardziej empatyczni, możemy się wczuć w drugiego. Literatura naukowa pozwala dowiedzieć się czego nie wiedzą inni (nikt na świecie nie wie czym jest czas). Po kilku akapitach książki o pszczołach człowiek aż chce o nich porozmawiać a co dopiero musi dziać się w głowie zbieracza, który ma takich całą półkę?
Czytać najlepiej jest w cichym fotelu hygge, w odosobnieniu. Nie kojarzy się to zbytnio z człowiekiem. Nic bardziej mylnego! Książki wyganiają nas z domu. Nawet Schopenhauer w swojej mizoginii i mizantropii miał przyjaciela i nie mógł żyć bez dyskusji po spektaklu w teatrze. Książka daje nam idee, uczy empatii, wygania na klub dyskusyjny, przyciąga w miejsce publiczne. Jednym słowem, działa cuda. Odblokowuje. Na każdą bolączkę i blokadę, na każdą chwilę znajdzie się odpowiednia książka. Tutaj zbieractwo okazuje się zbawienne, bo mając już kilka/dziesiąt tytułów, łatwiej będzie nam z kimś zawrzeć nić porozumienia. Książka zawiera nam przyjaźnie jeśli damy jej szansę.
Może być też tak, że książka da szansę na drugie życie. Jeśli nie nam, to drugiemu w jego podróży. Istnieją inicjatywy przekazywania książek do więzień. Skazany na dożywocie może wtedy żyć daleko poza murami, przynajmniej przez te 500 stron. Tutaj zbieractwo pomaga. Jak? Zbyt duże zbiory są jak bonsai, należy je przycinać, żeby nadal miały sens.
W dawaniu życiu szansę wygrywa jednak bezapelacyjnie regał z książkami stojący w domu w którym dorasta dziecko. Wskazują na to badania ale nie trzeba być naukowcem, żeby stwierdzić, że lodówki wypełnione łakociami częściej będą stały w domach łakomczuchów. Pierwszą podstawową zasadą rozpowszechniania czytelnictwa są dzieci. Dziecko, które lubi czytać jest w posiadaniu bezcennej cechy. O wiele trudniej jest przestać czytać niż zacząć czytać. Według statystyk drugim i czwartym źródłem pozyskiwania książek jest pożyczenie książki i sięgnięcie po książkę z domowej biblioteczki. Jeśli więc dziecko już mija Twoje regały, to wiedz, że samo patrzenie na nie usprawiedliwia wszystkie Twoje zakupy. Weź głęboki oddech.
Żeby uzupełnić rolę bibliotek.
Dzisiejsze biblioteki po programach wsparcia, poprawiania kompetencji i przebudowach są dużo bardziej inkluzywne, zasobne i pachnące. Wymiany międzybiblioteczne, komputeryzacja, dostęp do internetu. Biblioteka jest niezastąpioną instytucją kultury. Kluby dyskusyjne, spotkania autorskie, przestrzeń dla wykluczonych cyfrowo, dla dzieci i młodzieży. Wymieniać można długo. Pozostaje jednak jedna paląca kwestia - odległość i wyposażenie bibliotek. Książka specjalistyczna? Książka ulubionego autora? Książka po francusku? Książka nowa? Książka w konkretnym wydaniu, tym z mapą? Nie ma. Nie ma. Nie ma.
Tutaj wchodzimy my, zbieracze. Dobry zbieracz jest spoiwem, które w organiczny sposób, spełniając swoją pasję, pracuje pieczołowicie nad tym, żeby każdą z tych szczelin zalepić. Samo zbieranie jest już pierwszym krokiem - zaspokoiliśmy naszą ciekawość. Spowodowało to jednak powstanie centrum, ośrodka w postaci naszej niewidocznej półki. Co jeśli ktoś mógłby zobaczyć co na tej półce się znajduje? W internecie nazywa się to węzłem. Bycie węzłem nie musi wymagać od nas kontaktu z ludźmi, możemy sprzedać książkę po przeczytaniu. Chodzi tu bardziej o bycie lokalnym węzłem żywotności intelektualnej. Tutaj przydaje się skatalogowanie zbioru. Stajemy się wtedy bibliotekarzami amatorami, możemy sprzedać coś czego potrzebuje ktoś inny lub uchylić mu rąbka tajemnicy pokazując nasz zbiór (a więc i drogę do jego uzyskania).
Żeby zmienić świat.
Znowu buńczucznie. Ustaliliśmy, że będąc zbieraczami, poniekąd jesteśmy też bibliotekarzami amatorami. Książek nie da się rzucić na stos. Książki się układa, poznaje, pamięta, trzeba spisać (znowu - katalogowanie). Czy tego chcemy czy nie - Kiedyś te książki znajdą innego właściciela. Możemy ten proces przyspieszyć jeśli spotka nas okazja. Ktoś będzie w potrzebie, może zagubi się w życiu, może w swoim hobby a u nas będzie akurat pozycja, której mu potrzeba. Mowa tutaj raczej o naszym życiu osobistym i zawodowym, w obrębie którego znamy ludzi dość, aby książkę lub sugestię podsunąć im pod nos. Ocieramy się wtedy o bibliotekarstwo. Kim jest bibliotekarz/bibliotekarka? Poza znajomością UKD, systemu Marc czy wiedzy z zakresu informatologii, to osoba, która o ludzi troszczyć może się bardziej niż o książki. Twórca 5 praw bibliotecznych pisał:
Oznacza to, że bibliotekarz musi być człowiekiem o chłonnym umyśle, który nie zamyka swojego umysłu na żaden przedmiot zainteresowania ludzi. Zawsze się uczy; musi zawsze budzić się i witać z radością każdy rozwój myśli ludzkiej i każdą przygodę ludzkiego ducha. Musi to jednak być człowiek wykształcony nie tylko w ogólnym sensie, ale we wszystkich działaniach i procesach bibliotecznych. Musi być miłośnikiem innych ludzi. Kiedy młodzi ludzie przychodzą do mnie jako aspirujący do pracy w bibliotece, pytam ich: „Kochasz książki?”. Niezmiennie odpowiadają, że tak, ale potem pytam ich "czy lubisz ludzi i chciałbyś im służyć?"
Bibliotekarz/bibliotekarka jest kimś, kto ze zrozumieniem i spokojem podchodzi do innych, doradzi, wie co w literaturze i na rynku piszczy. Często żyje z pasją i pomimo przeciwności, bez względu na snobizm wypożyczających, jest w gotowa/gotów pomóc czytelnikowi. Kolekcjonerzy aż pałają do pokazywania swoich zbiorów, cieszenia się nimi, wyjaśniania. Dlatego wspominam tutaj o zbieraniu, bo żeby zmienić świat trzeba książkę dać a to może z trudem przychodzić kolekcjonerom. Sprzedać, oddać - nie ważne. Mój wujek pomiędzy półkami miał przepiękną serię podręczników z Académie Française. Pewnego dnia mi ją dał. Dziś nie ma go już z nami, nie ma jego biblioteczki. Ale na mojej półce jest ta seria, która zmieniła życie (na lepsze). Młody człowiek nie wie nic. To niesamowite obserwować nowe życie, które będzie mogło odkryć świat na swój sposób. Zupełnie inny od naszego. Max Planc w swojej biografii pisał:
Ważna innowacja naukowa rzadko pojawia się stopniowo, zdobywając i nawracając swoich przeciwników: rzadko zdarza się, by Szaweł stał się Pawłem. Dzieje się tak, że jego przeciwnicy stopniowo wymierają, a dorastające pokolenie od początku zapoznaje się z ideami: kolejny przykład tego, że przyszłość należy do młodzieży. — Max Planck, Scientific autobiography, 1950, p. 33, 97
Możemy sobie nie zdawać z tego sprawy ale jeśli przyjdzie moment rozstania się z elementem naszego zbioru, to będzie to moment, którego nie możemy się wzdrygać. Hesse pisał:
Każdy człowiek jest nie tylko sobą; jest także wyjątkowym, szczególnym, zawsze znaczącym i godnym uwagi punktem, w którym raz na zawsze przecinają się zjawiska świata i nigdy więcej.
Młoda głowa jest chłonna ale często od książki stroniąca. Lektury nie pasują, zalew rynku utrudnia nowicjuszom poruszanie się w nim, literatura do przyswojenia często wymaga bycia już na odpowiednim etapie. Nasze zbieractwo trwa latami. Zakorzenione nie opuszcza już przez całe życie. Mnóstwo czasu, żeby napatoczyć się na kogoś. Jeśli naszym zbieractwem możemy w tej kwestii pomóc choć jednej osobie, to zmieniliśmy już świat. Jej świat.
Żeby znaleźć pocieszenie na tym świecie.
To spotkanie o którym wspomniałem minie. Ten ktoś może odejść. Dzieci o których też wspomnieliśmy mogą się nawet nie pojawić. Możemy znaleźć się w środku zimnej kamienicy. Zza ścian mieszkania mogą dobiegać nieprzyjemne wrzaski. Możemy też mieć zupełnie przyjazne otoczenie jednak przekroczymy meridian naszego zbieractwa. To znaczy, że najdalsza data naszej śmierci okaże się wcześniejsza niż data potencjalnego przeczytania zbioru. Wtedy presja zbierania, presja czytania wymiera. Snobizm, jeśli był, nabiera pokory. Nasz zbiór zamienia się w bibliotekę.
„Biblioteka to dobre miejsce, do którego można się udać, gdy czujesz się nieszczęśliwy, ponieważ tam, w książce, możesz znaleźć zachętę i pocieszenie. Biblioteka jest dobrym miejscem, do którego można się udać, gdy czujesz się zdezorientowany lub niezdecydowany, ponieważ tam, w książce, możesz znaleźć odpowiedź na swoje pytanie. Książki to dobre towarzystwo w smutnych i szczęśliwych chwilach, bo książki to ludzie - ludzie, którym udało się przeżyć, ukrywając się między okładkami książek." - Notatki, E.B. White
Zacznij katalogować razem z nami
Bez względu na to czy prowadzisz prywatną biblioteczkę i chcesz mieć rękę na pulsie czy prowadzisz biznes książkowy. Sprawdź naszą ofertę.
Pakiety Kodów